Nazywali ich "kurczakami". Ale byli ludźmi - Syryjczykami transportowanymi z Włoch do Północnej Europy: Danii, Holandii, Niemiec. Machina działała doskonale - jej szef, 37-letni Egipcjanin był w kontakcie z innymi handlarzami w południowych Włoszech. Migranci przybywali na Sycylię i byli wysyłani na północ do Mediolanu, skąd odwożono ich do innych europejskich krajów za 500 - 1000 euro od osoby. Operację wykryto po tym, jak obywatel Egiptu zwrócił się na policję po otrzymaniu propozycji zostania kierowcą organizacji.